poniedziałek, 21 maja 2018

Faroe Islands 2018 część 2

Witam,
...Ponownie tych, którzy znowu tu wpadli i tych, którzy są tu pierwszy raz. Jeśli chcielibyście obejrzeć część pierwszą, to tutaj zamieszczam do niej link, a teraz do brzegu.

Prawdę mówiąc myślałam, że koniec końców zamknę się w tych dwóch postach, ale to jednak niemożliwe, tak się nie da. Tych zdjęć jest zbyt wiele, albo po prostu kiepski ze mnie edytor. Tak czy owak, mam nadzieję, że się nie zanudzicie i dobrniecie do końca.

Na początek hike do Drangarnar, który był stosunkowo ciężki (jak na odczucia tamtego wieczoru), ale w porównaniu do wędrówki, którą zrobiliśmy sobie kilka dni potem - zmieniam stopień jego trudności na łatwy :)





Ten moment kiedy dochodzisz do skraju wyspy i wita Cię taki widok.



A z drugiej strony możemy podziwiać Mykines, na którą niestety nie udało nam się dotrzeć. Na wyspie mieszkają Maskonury, które są powodem odwiedzin rzeszy turystów. Na wyspę można dotrzeć za pomocą promu lub helikoptera. Jednego i drugiego środka transportu użyliśmy, ale w totalnie inną stronę - na wyspę Svinoy, ale o tym już w kolejnym poście.


 


Owce na Faroe Islands to swoisty fenomen. Znajdziecie je wszędzie, na każdej wysokości, bez wyjątku. Nawet, jeśli mielibyście wątpliwości czy jakakolwiek owca gdzieś dotarła - ślad po niej pozostanie, gwarantuję :)



Po tej części będziecie mieć jakby deja vu, czy aby te zdjęcia już nie były... Otóż zobaczycie teraz wyspę i klif z totalnie innej perspektywy, od strony miejscowości Bøur.





 A tu już widok z góry na Gasadulur, miejscowość, którą nazywam miejscem jednego zdjęcia. Zaraz zobaczycie dlaczego...



Farejskie gołębie...


Wszędzie widzicie Mykines, bo jest bardzo bardzo fotogeniczna i nie potrafię być asertywna w selekcji wobec niej, dlatego jesteście zmuszeni ją oglądać...


Wspomniane Gasadalur, bardzo popularna mieścina, która przez bardzo długi czas ze względu na swoją lokalizacje była nieźle odizolowana od świata. Niby to wciąż wyspa Vagar (dla niewiedzących to ta sama, na której jest lotnisko), a jednak jedyną opcją, żeby tam się dostać było a) przejść górę b) dolecieć helikopterem c) przypłynąć promem. Od kilku lat w górze powstał tunel, dzięki któremu mieszkańcy, a jeszcze częściej turyści z aparatem mogą tam łatwo dotrzeć.



Dalej ruszyliśmy na wyspę Eysturoy w poszukiwaniu campingu, działającego campingu...



A tutaj taki oto widok na Kalsoy z miejscowości Gjógv.

Nie  sądzicie, że drogi na Faroe Islands są wyjątkowo fotogeniczne? :)


A tutaj kolejny dowód na typową, farerską ulewę. Wszelkie plamy na obiektywie nie zostały usunięte ze względu na walory podkreślające dramaturgię fotografii.


Kolejne malownicze miejsce na mapie Wysp Owczych - Saksun. Tutaj zdjęcia same o sobie przemówią.





Żałujcie, że nie widzieliście tego poświęcenia z mojej strony podczas robienia tych zdjęć. Chyba niekoniecznie deszcz wtedy wszystkich pokonał, co wiatr, który momentalnie dawał się we znaki nawet tubylcom...


Nie żartowałam z tymi tubylcami...


Obieramy kierunek Tórshavn!


To już stolica. I żeby ktoś tam sobie nie myślał, że całe miasto tak wygląda. Nie, nie, dementuję. Ja po prostu pokazuje jego część, która najbardziej mnie urzekła i wtedy kiedy jeszcze chciało się chodzić, bo oczywiście lało...














Do najwyższych osób w Państwie można się dostać całkiem łatwo...:)


I na sam koniec dodam słoneczny post, który mam nadzieję zachęci Was do zajrzenia do części 3...


Będzie szybciej niż część druga. Taki jest przynajmniej plan...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz