poniedziałek, 14 maja 2018

Faroe Islands 2018 część 1

Góðan morgun,
Czyli dzień dobry po farersku. Doszły mnie słuchy, że jest Was jakby tu ostatnio więcej (pozdrowienia dla ludzi z pracy :)), zapraszam wszystkich, bez wyjątku. Wejdźcie i rozgośćcie się :). Blog jest ostatnio w przemeblowaniu, także nie polecam przyzwyczajać się do obecnego, mocno surowego layoutu. Dość tłumaczeń, czas przejść do sedna sprawy, a więc Wysp Owczych.

Dzisiejszy post jest w sumie świeżynką, w porównaniu do moich ostatnich opóźnień zdjęciowych. Raptem tydzień temu jeszcze byłam na Faroe Islands, a widoki, które zaraz zobaczycie witały mnie zaraz po wyjściu z namiotu. Zdjęcia od zawsze były dla mnie czymś w rodzaju zatrzymywacza czasu i wspomnień. Tak też jest i tym razem. 

Już w trakcie trwania samego lotu wyspy robią niesamowite wrażenie. Zwłaszcza kiedy samolot ma zaraz wylądować,a jego wysokość to mniej więcej 1000m nad samymi górami. 



Faroe Islands liczą sobie aż 18 sztuk wysp powulkanicznych (nam udało się dotrzeć na około 8, o ile się nie mylę), w pakiecie występują również setki klifów, niczym wyjętych z kadrów Jurassic Park, wodospadów, których ilość zwiększała się wraz z opadami deszczu, jezior, pagórków i dolin. Czyli wszystko czego potrzebuje miłośnik natury i wędrówek po górach. 



Słońce w maju zachodzi o około 21.30, co zdecydowanie sprzyja wypadom w góry. Naszym pierwszym celem był Traelanipan, który okazał się bardzo prostym... spacerem na klif, który 'oddziela' ocean od największego jeziora na całych wyspach - Sørvágsvatn. Z perspektywy czasu stwierdzam, że dobrze, że to miejsce odwiedziliśmy jakie pierwsze. W przeciwnym razie nie byłoby tego efektu 'wow'. Nie chcę wyjść na marudę, ale po prostu na wyspach jest mnóstwo o 'lepszych atrakcji', o ile mogę to tak nazwać. 









I myk... tak się skończył dzień pierwszy. W tym momencie zrobimy mały przerywnik, żeby wprowadzić Was w odpowiedni klimat. Bardzo zdolny Krzysztof sprawdził się w drodze, jak i przy obróbce zdjęć. Krzysio raz, bardzo proszę.


Koltur, nie mylić z kołtunem. To nazwa wyspy, którą tu oto widzicie. Zapamiętajcie tą nazwę, bo jeszcze będzie się przewijać. Trochę ją obfotografowałam. Cholera fotogeniczna jest...


Jeśli się trochę przyjrzycie to zobaczycie między tymi pagórkami pas startowy. Ten sam, na którym lądują wszystkie większe samoloty na wyspach. Panie i Panowie, port lotniczy FAE. 



Jeszcze przed samą wyprawą czytałam, że pogoda na Faroe daje się we znaki dosyć mocno. Podobno w języku farerskim znajduje się od 200 do 300 słów określających sam deszcz. Nie wiem czy to prawda, jednakże zakładam, że skoro piszą o tym w każdym przewodniku o wyspach, to coś w tym musi być. 




Szpikulec, który poniżej rzuca się w oko to Palec Wiedźmy. Ten kto śledził moją stronę ostatnio zna już jego legendę, a dla tych, którzy tam nie dotarli 'opowiem' ją raz jeszcze. Trollkonufingur należy do wiedźmy z Islandii, której bardzo spodobały się Wyspy Owcze. Postanowiła więc je przyciągnąć, jednak wraz z pojawieniem się pierwszych promieni słonecznych zamieniła się w skałę i spadła do wody. Na powierzchni został jej palec, z kolei wspomniany już Koltur (kołtun) jest jej głową, a reszta ciała została w morzu...


Chciałam Wam tylko powiedzieć, że takie ogrodzenia na szlakach turystycznych czy górach to norma. Każdy skrawek terenu, każdy szczyt należy do kogoś... 



Było zdjęcie z wnętrza samolotu, czas na takie z zewnątrz...



Aqua farming jest bardzo popularny, hodowany jest tam zazwyczaj pstrąg lub łosoś. Wraz z rybołówstwem stanowi napęd całej gospodarki na Faroe Islands.



Wracając do tej słynnej pogody, silny wpływ oceanu i wzniesienia dają niezły popis na żywo. Z jednej strony zobaczycie niebieskie niebo (patrz zdjęcie wyżej), a po odwróceniu na drugą stronę burzę, deszcz czy grad. Do wyboru do koloru (patrz poniżej zdjęcie). Zapomniałam dodać, wszystko oczywiście zmienia się w przeciągu 10 minut.





 

 Owce to taki trochę temat rzeka. Tak, jest ich 2x więcej niż ludzi (a samych Farerczyków jest ok. 49 tysięcy) i każda owca należy do kogoś. Nawet ta, którą spotkasz na szczycie górskim. Zwierzaki, pomimo że udomowione bardzo płochliwe, nie było mowy nawet o głaskaniu tych kołtunów...



 Wszyscy mówią, że ta owca wygląda na opętaną, nie chcę nic sugerować...



Czy to już owca czy jeszcze kamień?


Ten paluch, w każdy kadr się wkradnie...



Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i zajrzycie tu ponownie, bo planuję kilka kolejnych części. Coś czuję, że na drugiej jeszcze się nie skończy. Oby do zobaczenia, bo w kolejnym poście zaczynamy od zdjęć z tego hike'u:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz