środa, 22 listopada 2017

Październikowe Bieszczady 2017 - część 2

Witam Was ponownie!

Tym razem bez żadnych piosenek wstępnych i długich opowiadań. Okazji do zdjęć było mnóstwo, co myślę da się zauważyć na dodanych tu poniżej obrazkach. Tak jak wspomniałam w poprzednim poście, zaczęłam trochę od tyłu, czyli dwóch ostatnich dni, a teraz przedstawiam Wam początek. Weszliśmy na Rawki, w końcówce znajdziecie nawet kilka zdjęć z wschodu na Połoninie Wetlińskiej.
Tak... to by było na tyle.










































niedziela, 12 listopada 2017

Październikowe Bieszczady 2017 - część I

Czołem!

Dawno mnie tu nie było, (właściwie to trochę za mało powiedziane...) niemniej jednak planuję nadgonić nagromadzone zaległości i są nawet ku temu możliwości!

Tym razem powracam trochę od końca (dosłownie), czyli od październikowego wypadu w Bieszczady. Nazwałam ją co prawda częścią I, choć de facto jest to część druga. Znajdziecie tutaj powrót z porannego wypadu na Połoninę Wetlińską, czyli niesamowite światło i fantastycznie pomalowany jesiennymi kolorami las, a następnie niezwykle klimatyczną mgłę niczym z horroru (uwierzycie, że to wszystko miało miejsce w ciągu jednego poranka i właściwie 2 godzin?).

Więcej już spojlerować nie zamierzam, co najwyżej na dole spodziewajcie się mojego komentarza.

Na zakończenie chciałabym jedynie dodać, że każdy wyjazd (zazwyczaj) kojarzy mi się z jakąś piosenką, która od razu przypomina TEN wyjątkowy klimat wyjazdu. Tym razem padło na Pearl Jam - Yellow Ledbetter, która towarzyszyła nam w drodze powrotnej, kiedy to wszystkich powoli dopadała depresja powyjazdowa....






























Sobota, 8.30 rano. Nie ma takiej możliwości, żeby zignorować taki widok. Nawet prowadząc samochód na serpentynie....






Czasem warto zagubić drogę do domu, nigdy nie wiesz czym przyroda może Cię zaskoczyć :)





Tutaj z kolei droga na Otryt. Niby pozornie prosta nazwa, a spróbujcie ją od razu zapamiętać, to o ten Dendryt, Tryt czy Nitryt chodzi? :) 






Wszystkie zdjęcia powyżej pochodzą z jednego dnia, od poranka po środek dnia (droga na Otryt), a na zakończenie taki oto malowniczy zachód Słońca. To był dobry, niezwykle fotogeniczny dzień!


Ostatnie dwie fotografie to droga na Tarnicę, przez Szeroki Wierch, póki jeszcze deszcz nas nie złapał. To była ciekawa wędrówka, pośród mrocznej mgły, deszczu i silnego wiatru, zdobyliśmy szczyt. I wiecie co? Każda wyprawa czegoś uczy, zawsze wracasz bogatszy o doświadczenie, pokorę i szacunek do natury...


' Heniek, my za te występy to na pewno w internetach wylądujemy '