Od czasu poprzedniego wpisu dużo się działo. Było trochę różnych wyjazdów, ale ja, godny przedstawiciel z gatunku leniwych lam, nie byłam w stanie skończyć całego materiału do końca, aby w końcu przedstawić go na blogu jako spójną całość. Nie mniej jednak, ostatnio stwierdziłam, że trzeba w końcu zebrać się w sobie i powoli wrzucać zaległe wpisy.
Zaczynam więc od świeżynek sprzed... wczoraj. Odrobina pięknej jesieni, niczym spóźnionego lata.
Kolejny wpis już będzie z Babiej Góry, którą miałam okazje odwiedzić tydzień temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz